Film Brutalista i węgierskie akcenty

Do kin wszedł właśnie film Brutalista Brady’ego Corbeta. Dzieło to nominowane do 10 Oscarów opowiada historię wybitnego węgierskiego architekta László Tótha pochodzenia żydowskiego, uznanego w swoim kraju i nie tylko, który po wojnie wyjeżdża z Europy do Ameryki, aby tam odnaleźć spokój i spełniać amerykański sen. Na początku idzie mu średnio, chociaż przypadkowe spotkanie bogatego, miejskiego biznesmana nadaje jego życiu nową dynamikę.

W główną rolę wciela się Adrien Brody, znany ze swojej kreacji Władysława Szpilmana w Pianiście Polańskiego ( nagrodzonej za nią Oscarem).  I tym razem ma możliwość zgarnięcia złotej statuetki Amerykańskiej Akademii Filmowej. Aktor w filmie mówi z węgierskim akcentem, a także niektóre pełne kwestie wypowiada w języku węgierskim, co może być dobrym smaczkiem dla fanów języka węgierskiego.

Na sali kinowej budapesztańskiego multiplexu największe emocje wśród Węgrów wzbudzały przekleństwa rzucane od czasu do czasu właśnie po węgiersku. Nie mam pojęcia czemu 😉

To nie jest kino dla każdego, na pewno nie jest to lekka rozrywka, w dodatku na seans musicie poświęcić większość popołudnia. Sam film trwa około 3,5 h, ale w środku wbudowana jest 15-minutowa przerwa przewidziana przez reżysera, podczas której na tablicy odliczany jest czas do części drugiej. Jeśli doliczycie reklamy przed filmem to macie prawie 4 godziny spędzone na sali.

Brutalista przykuwa uwagę swoja nietypowej estetyką oraz podejściem do architektury, zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym. Reżyser łączy osobiste dramaty bohaterów z monumentalnym, surowym stylem brutalizmu, który dominuje w tle. Wzajemne powiązania między przestrzenią a postaciami są często interpretowane jako symboliczne, co nadaje filmowi dodatkowej warstwy, zachęcając do refleksji.

Zaakcentowana również jest cykliczność życia, jak niektóre osoby wracają do naszego życia niczym bumerang, aby wypełnić swoją rolę/przeznaczenie oraz przechodzenie niektórych traum  z jednego członka rodziny na drugiego. Nie zdradzę tu o co dokładnie chodzi, może również to dostrzeżecie/dostrzegliście.

To tyle z plusów, sama fabuła nas nie wciągnęła, a ilość poruszanych wątków, czasem niedokończonych przytłaczała. Mamy tu wątek emigracji i wszystkiego złego i dobrego co z nią związane, przeżycie wojny, prze*oc sek*ualną, ból rozstania z rodziną i ciężkie powroty, narkomanię, Amerykę lat 50tych z jej rasi*zmem, klasizmem itd.   Być może byłoby to wszystko bardziej przekonujące, gdyby była to historia oparta na faktach. Film zwłaszcza w drugiej połowie przeciągnięty jest do granic mozliwości.

Właściwie dopiero myśląc o nim w domu docierało do mnie o czym jest ten film i jak na niego patrzeć. Twórcy chyba to przewidzieli, SPOILER ALERT – bo jeden  z bohaterów w ostatniej scenie w kilku zdaniach streszcza i podsumowuje życie głównego bohatera, narzucając filtr przez, który na film mamy patrzeć.

Na uznanie zasługuje sposób nakręcenia filmu, nie znam się na technice, ale oglądalo się go jakby był filmem, właśnie z epoki, z 2 połowy XX wieku.

Podobno wiele ze scen zostało nagranych w Budapeszcie, chociaż nie udało nam się rozpoznać żadnych konkretnych spotów.

A Wy widzieliście już Brutalistę? Macie jakieś przemyślenia o tym filmie?

Zapraszamy do zapisów do newslettera ! Wystarczy kliknąć w poniższy link, zostawić nam swój adres email, a następnie potwierdzić subskrypcję w swojej skrzynce e-mailowej. Raz w tygodniu dostaniesz od nas komplet wpisów z ubiegłego tygodnia 👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇

Subskrypcja

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *